11.11.07

Dzień jak co dzień.

Mimo, że data interesująca (11.11), w dodatku święto państwowe, przez to, że wypadło w niedzielę zmyło się wraz z innymi, szarymi dniami. Możnaby żałować, że w Bydgoszczy nie odbywają się huczne uroczystości z okazji tegoż święta. Nie da się jednak ukryć, iż nigdy w takowych nie brałem udziału. Myslę, że to kwestia braku odpowiedniej reklamy (choć to nie najlepsze słowo) i rozpropagowania programu.
Dochodzi również kwestia przyzwyczajeń. Przyzwyczajono nas, iż 11.11 nie jest dniem szczególnie uroczystym, wyjątkowo podniosłym, czy wymagającym nadzwyczajnie patriotycznego nastroju. Przyzwyczajono nas do obchodzenia 22.07. A czy ktoś jeszcze w ogóle pamięta co się wydarzyło 11.11.1918r.?
Gwoli przypomnienia: 1918.11.11 - Rada Regencyjna przekazała władzę nad podległym jej wojskiem Józefowi Piłsudskiemu, co przez jego zwolenników uznano za datę odzyskania pełnej niepodległości [z:pl.wikipedia.org]
Szanujmy naszą historię. Nie podcierajmy sobie nią tyłków.

8.11.07

Caro 20 (?) lat!!!

Zdarzyło mi się uczestniczyć w imprezie urodzinowej współlokatorki mojej koleżanki. Właśnie wróciłem i dopiero co usiadłem przed komputerem. Nie sądziłem, że będę miał aż tak wielką ochotę podzielić się wrażeniami, jednak to miłe. uczucie.
Bawiłem się przednio (choć to staromodne wyrażenie), myślę, że ludzie również odebrali mnie raczej pozytywnie, a to już duże osiągnięcie. Zaliczone 3 Specjale i 4-5 szklanek Kadarki (kryptoreklama). Nie za dużo, lecz wystarczająco do osiągnięcia poziomu współbiesiadników (znowuż tendencja do anachronizmów...widocznie taki wpływ wywiera na mnie alkohol) i prowadzenia z nimi przytomnej (w miarę) i logicznej (mniej w miarę) konwersacji. Na plus kolega Gracza jako DJ, jak widać lata nauki tańca towarzyskiego nie poszły na marne. Szkoda, iż nie odnosi się to do mnie.
Pozdrawiam.

7.11.07

Samochodowy system głośnomówiący.

Wspmoniane w tytule ustrojstwo zepsuło mi się ostatnio w drodze powrotnej na studia i w konsekwencji spowodowało całkowite wyciszenie radia (wieczny napis phone na wyświetlaczu). 3.5h ciszy dziwnie działa na człowieka. Musi wtedy MYŚLEĆ, nie da się zagłuszyć tych nieuchronnych procesów myślowych żadnymi dźwiękami, bo jedyna co się słyszy to szum powietrza i tarcia opon o asfalt. Można by ową ciszę przedstawić w pewnych etapach, w jakich do mnie docierała, w jakich mnie znajdowała.
Pierwszym, i najbardziej zrozumiałym, był moment strasznego gniewu. Nic dziwnego- bardzo nie lubię, gdy psują się moje zabawki.
Następnie dotarła do mnie cisza i zacząłem się zastanawiać, co miałem zrobić, czego nie wziąłem, co muszę jeszcze zrobić. Typowy (choć nie dla mnie) plan na najbliższe kilkanaście godzin.
Później moje myśli zakrzątały się wokół spraw dalszych, daleko ważniejszych i takich, które zazwyczaj leżą jedynie w sferze marzeń. Myślałem, co zrobić, by te marzenia się spełniły.
Oczywiście miałem i chwile zwątpienia, kiedy to chwytałem (nielegalnie) telefon komórkowy w rękę i dzwoniłem, pożalić się na swój straszny los, na los skazanego na ciszę.
Po rozmowach znowuż wróciłem do siebie i swoich, niekoniecznie kosmatych, myśli. I doszedłem do wniosku, że nie ma co marnować życia i użalać się nad sobą. Wiem, nic odkrywczego- jednak później przypomniał mi się pewien tekst, zasłyszany w Grey's Anatomy:

It goes away. This feeling, that you have right now, it goes away. This feeling that you can change everything, it goes away.

A ja nie chcę, żeby to uczucie mnie opuściło.

A. Warhol

The movies make emotions look so strong an real, whereas when thing really do happen to you, it's like watching television- you don't feel anything.

Obejrzałem dzisiaj film Plac Zbawiciela. I nie wiem co powiedzieć! Nie potrafiłem wzbudzić krzty sympatii do żadnego z bohaterów (poza Dawidem- starszym z synków, rzecz jasna). Mimo to nie mogłem się powstrzymać przed porównywaniem, przyrównywaniem i odnoszeniem wydarzeń filmowych do mojego własnego życia. Jakim byłbym ojcem/meżem? Czy potrafiłbym spiąć przysłowiowe pośladki i wziąć sprawy w swoje ręce? To są fundamentalne pytania, a ten film nie został stworzony po to, by na nie odpowiadać. On ma je wywoływać, dzięki zwalniamy, zatrzymujemy się, spoglądamy w głąb siebie (jakkolwiek by to nie brzmiało).
Polecam.

Witam wszystkich bardzo serdecznie, bardzo serdecznie.

Pomysł stworzenia tego bloga wziął się z chęci podzielenia się pewnymi opiniami, przemyśleniami, spostrzeżeniami i poglądami. W końcu po to właśnie powstały takie serwisy.
znajdziecie tutaj nieco informacji na temat hookah- czyli fajki wodnej.
Nazwa mojego bloga wzięła się stąd, iż często poziom osiąganej przeze mnie abstrakcji przekracza granice poznania, stąd oczywiste skojarzenie z byciem pod wpływem, na haju,
nagrzanym czy jak kto tam sobie chce to nazywać.
Nie wydaje mi się, żebym posiadał zdolności pozwalające na stworzenie czegoś, czego jeszcze nie było, czegoś oryginalnego i niezwykłego. Szczególnie, iż od dawna nie stosowałem już dłuższych form pisemnych, choćby listów czy opowiadań, które kiedyś były dla mnie codziennością. Powoli jednak będę powracał do dawnej lekkości pióra (jestem jedną z tych osób które ciągle piszą piórem), a przynajmniej mam taką nadzieję.
Pozdrawiam