7.11.07

Samochodowy system głośnomówiący.

Wspmoniane w tytule ustrojstwo zepsuło mi się ostatnio w drodze powrotnej na studia i w konsekwencji spowodowało całkowite wyciszenie radia (wieczny napis phone na wyświetlaczu). 3.5h ciszy dziwnie działa na człowieka. Musi wtedy MYŚLEĆ, nie da się zagłuszyć tych nieuchronnych procesów myślowych żadnymi dźwiękami, bo jedyna co się słyszy to szum powietrza i tarcia opon o asfalt. Można by ową ciszę przedstawić w pewnych etapach, w jakich do mnie docierała, w jakich mnie znajdowała.
Pierwszym, i najbardziej zrozumiałym, był moment strasznego gniewu. Nic dziwnego- bardzo nie lubię, gdy psują się moje zabawki.
Następnie dotarła do mnie cisza i zacząłem się zastanawiać, co miałem zrobić, czego nie wziąłem, co muszę jeszcze zrobić. Typowy (choć nie dla mnie) plan na najbliższe kilkanaście godzin.
Później moje myśli zakrzątały się wokół spraw dalszych, daleko ważniejszych i takich, które zazwyczaj leżą jedynie w sferze marzeń. Myślałem, co zrobić, by te marzenia się spełniły.
Oczywiście miałem i chwile zwątpienia, kiedy to chwytałem (nielegalnie) telefon komórkowy w rękę i dzwoniłem, pożalić się na swój straszny los, na los skazanego na ciszę.
Po rozmowach znowuż wróciłem do siebie i swoich, niekoniecznie kosmatych, myśli. I doszedłem do wniosku, że nie ma co marnować życia i użalać się nad sobą. Wiem, nic odkrywczego- jednak później przypomniał mi się pewien tekst, zasłyszany w Grey's Anatomy:

It goes away. This feeling, that you have right now, it goes away. This feeling that you can change everything, it goes away.

A ja nie chcę, żeby to uczucie mnie opuściło.

Brak komentarzy: